Coke Live Music Festival – rockowy dzień 1
2009-08-21 10:02:53 | KrakówZa nami pierwszy dzień bezsprzecznie największego i najważniejszego wydarzenia muzycznego w Krakowie. Coke Live Music Festival, bo o nim oczywiście mowa, zgromadzi w tym roku wiele gwiazd światowego formatu, a dzień pierwszy okazał się świetnym preludium do szaleństwa piątkowej i sobotniej kulminacji.
Festiwal rozpoczął się od występu na bocznej scenie grupy We Call It A Sound, zwycięzców tegorocznej edycji Coke Live Fresh Noise - swego rodzaju konkursu talentów, bardzo ciekawej, pożytecznej i godnej uwagi inicjatywy Coca Coli, w ramach której młodzi artyści mają szansę na nagranie profesjonalnego dema oraz na wystąpienie przed szerszą publicznością.
Jakkolwiek koncert nieznanej w zasadzie grupy przeszedł prawie bez echa, tak pierwszy występ na głównej scenie rozgrzał publikę do czerwoności. Brytyjska grupa The Streets wraz z jej charyzmatycznym liderem Mike'iem Skinner'em zaprezentowała krakowskiej publiczności kawał dobrej muzyki - swoistej hybrydy rapu, reggae i - zaryzykuję to stwierdzenie - popu. Mike i jego zespół nawiązali znakomity kontakt ze zgromadzonymi, którzy bawili się wyśmienicie.
Liczne zabawy wymyślane przez The Streets, jak chociażby odwrócenie się plecami do sceny, czy kucanie, aby po chwili wybuchnąć w szaleńczych podskokach - to wszystko sprawiło, że między publicznością a artystami dało się czuć magiczną chemię i tym bardziej przeżywało się świetną muzyką, wnoszącą wiele świeżości na scenie hip-hopowej. Jak mówił Mike: „odwróćcie się plecami do sceny, nie macie widzieć perkusji, tylko ją słyszeć, czuć". Te słowa są kwintesencją występu The Streets. Dodatkowo warto zaznaczyć, że Mike Skinner potraktował polską publiczność bardzo poważnie, ucząc się kilku jakże trafnych i równocześnie chwytliwych zwrotów, jak „kocham cię", „skaczcie" czy chociażby „kucnijcie". W znakomitym występie nie przeszkodziło The Streets nawet to, że jak sami stwierdzili, dnia poprzedniego przesadzili z napojami wyskokowymi.
Dwa kolejne zespoły wystąpiły pod znakiem rocka. Grupa James, której przewodzi wokalista Tim Booth, rozbujała krakowskie audytorium swoimi rockowymi balladami. Tim starał się być cały czas blisko publiczności, rozpoczynając wśród nas swój występ i wspinając się na barierki, pozwalając tym samym rozochoconym fankom na dotknięcie swojego idola. Należy jeszcze wspomnieć o grającym na trąbce Andy Diagram'ie, który wystąpił... w czerwonej sukience (ukłon w stronę Fisza? - słaby żart z mojej strony). Niezapomniane będą również momenty, w których Tim Booth tańczył - a w zasadzie oddawał się spazmatycznym i chaotycznym ruchom, będąc niczym w transie i wyglądając co najmniej ciekawie, żeby nie powiedzieć: zabawnie. W żadnym wypadku nie narzekam - te podrygi miały coś w sobie i budowały specjalny klimat.
O zespole The Killers dużo pisać nie będę, gdyż jest to klasa sama w sobie. Dali po prostu dobry koncert, który na pewno usatysfakcjonował ich fanów. Jednakże w moim odczuciu rzekoma główna gwiazda wieczoru została delikatnie przyćmiona przez poprzedzające ją zespoły, w szczególności The Streets. Na koniec warto jeszcze zaznaczyć udział w festiwalu weterana polskiej sceny - zespołu Coma, przy którego genialnej muzyce odbywała się wyborna zabawa na bocznej scenie.
Tegoroczny Coke Live jest rekordowy pod wieloma względami. Organizator - agencja reklamowa Alter Art - zdecydował się na jego wydłużenie w stosunku do lat poprzednich o jeden dzień, dzięki czemu publiczność zgromadzona na terenie Muzeum Lotnictwa będzie mogła delektować się muzyką najwyższej próby przez trzy cudowne wieczory. Rekordowa jest również ilość artystów, którzy wystąpią na festiwalu. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na podział stylistyczny między poszczególnymi dniami. Jak powiedział szef Alter Artu Mikołaj Ziółkowski, pierwszego dnia królował „niezależny rock", a dwa kolejne dni odbędą się pod znakiem „muzyki miejskiej".
Największym highlightem następnych wieczorów Coke Live'a są dla mnie występy 50 Centa, a przede wszystkim króla Nowego Jorku - Nasa. Okraszone będą one również świetnymi supportami w postaci chociażby Gentlemana, Shaggy'iego, O.S.T.R. czy Lupe Fiasco. Jak na razie Coke Live Music Festival nie zawodzi, a wręcz zachwyca - obym mógł napisać to samo w podsumowaniu.
Wojciech Busz
(wojciech.busz@dlastudenta.pl)
fot. organizator