Polityka bez ściemy - Naszym zdaniem

Wiktor Bater: - Whisky otwiera wiele drzwi

2008-07-17 13:08:02 | Kraków
Wiktor Bater- Martwy dziennikarz to żaden dziennikarz - powiedział kiedyś Waldemar Milewicz, w pełni świadom niebezpieczeństw towarzyszących pracy korespondenta wojennego. Jego słowa potwierdza dziś Wiktor Bater - żurnalista TVP, twórca reportaży o Rosji i autor książki „Nikt nie spodziewa się rzezi".

Na wojnie winni są wszyscy, nie wyłączając dziennikarzy. Dlatego też pracując nad materiałem dotyczącym konfliktu zbrojnego, trzeba zdawać sobie sprawę ze szczególnego ryzyka. Brak przygotowania, obezwładniający strach i nieznajomość realiów mogą okazać się tragiczne w skutkach.

Praca dziennikarza w hotelowym zaciszu, w oparciu o rządowe komunikaty jest fikcją, której należy przeciwstawić nieustanną walkę o dostęp do informacji, nawiązywanie pokątnych kontaktów, a nawet łapówkarstwo.

 - Butelka whisky otwiera wiele drzwi i rozwiązuje języki - o sposobach dotarcia do faktów mówi Wiktor Bater. Jeżeli ktoś nie chce podporządkować się panującym regułom, wobec miejscowych będzie bezradny nawet jako właściciel magicznej dziennikarskiej akredytacji.

Z korespondentem TVP rozmawialiśmy o trudnym dziennikarskim rzemiośle, skrywanych emocjach i zwyczajnym ludzkim strachu.

Dlastudenta: - W swojej pracy odwiedzasz najbardziej niebezpieczne rejony, pojawiasz się wszędzie tam, gdzie wybuchają konflikty. Jaki jest Twój sposób na radzenie sobie ze stresem?

Wiktor Bater: - Tak długo jak słyszysz świszczące wokół kule - cieszysz się, bo to znaczy że żyjesz. Później wracasz do miejsca, gdzie spędzasz noc i wtedy przychodzi zastanowienie - gdzie byłeś i co się mogło stać. Pojawia się refleksja, że znowu diabeł pociągnął twoją duszę w miejsce, w którym nie powinno cię być. Zasypiasz, a rano znów gdzieś wyruszasz.

Dlastudenta: - Zdarzyło Ci się zapragnąć natychmiastowego powrotu do domu?

W.B.: - Nie, takie myśli się nie pojawiają. Chcesz być zawsze do końca, a przynajmniej tak długo zanim nie zaczniesz czuć, że kręcisz się w kółku powtarzając się w swoich relacjach. Musisz wiedzieć, że masz jeszcze coś nowego do powiedzenia, np. wtedy gdy konflikt eskaluje lub przeradza się w pokój. Wracasz wtedy, gdy czujesz, że wyczerpałeś się jako dziennikarz, kiedy to o czym mówisz zaczyna tracić nośność.

Dlastudenta: - Żałowałeś kiedykolwiek, że wybrałeś pracę dziennikarza - korespondenta wojennego?

W.B.: - Nigdy.

Dlastudenta: - Anna Politkowska często podkreślała bezradność dziennikarzy. Mogą opisywać wydarzenia, ale rzadko kiedy potrafią pomóc ludziom dotkniętym przez konflikt. A Tobie udaje się czasami nieść pomoc?

W.B.: - Zadaniem dziennikarza nie jest pomaganie ludziom. Opatrywanie ran, przekazywanie pieniędzy czy paczek żywnościowych powinno pozostawać w gestii organizacji humanitarnych, lekarzy bez granic. Dzięki nam - dziennikarzom, tacy ludzie wiedzą dokąd powinni się udać z pomocą, gdzie znajdują się najbardziej potrzebujący.

Dlastudenta: - Jak wygląda współpraca dziennikarzy z organizacjami humanitarnymi?

W.B.: - Pełna współpraca jest niemożliwa. Mówię to z żalem, ale niestety tak jest. Pracownicy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża czy nawet ONZ, jak ognia unikają dziennikarzy. Na dobrą sprawę nie można na nich liczyć. Są to środowiska hermetyczne, zainteresowane tylko własną działalnością. Przyczyną tego jest obawa przed zarzutami o wtrącanie się w nie swoje sprawy. Z jednej strony można to zrozumieć, z drugiej - wywołuje to zawsze mój gniew i wściekłość. Patrząc na działalność wielkich globalnych organizacji, bardziej można docenić pracę Janki Ochojskiej, zawsze otwartej na dziennikarzy. Pozostaje jednak żal wobec wielkich organizacji, które czasami inkasują pieniądze za nic, ich skuteczność nie do końca jest widoczna. Być może ona istnieje, ale skoro tak, to my powinniśmy o niej wiedzieć. Jeśli nie wiemy, tzn. że albo jej nie ma, albo szwankuje polityka informacyjna tych organizacji.

Dlastudenta: - A współpraca między dziennikarzami z różnych państw?Wiktor Bater

W.B.: - Bardzo trudno się współpracuje z kolegami z innych agencji informacyjnych, każdy szuka dla siebie newsa, chce być tym orłem wojennym, który ma najnowsze wieści. Najprzyjemniej pracuje się z Rosjanami. To są koledzy, którzy zawsze dzielą się informacjami, może dlatego, że my się zazwyczaj trochę znamy. To są ludzie, z którymi spotykamy się zarówno w sytuacjach ekstremalnych, jak i w normalnych warunkach, na Kremlu czy w Dumie Państwowej. Przykre, ale nigdy nie można oczekiwać pomocy od zachodnich dziennikarzy. I to nawet nie jest konkurencja, to jest źle pojęta próba bycia jedynym tam, gdzie nigdy nie jest się jedynym.

Dlastudenta: - Można określić zbiór cech, które powinien posiadać dziennikarz - korespondent wojenny?

W.B.: - Chyba nie ma takich cech. Teoretycznie trzeba być cierpliwym i wyrozumiałym, ale ja taki nie jestem. Trzeba być też mądrym, a ja jestem furiatem. Zbyt wiele jest sprzeczności jeśli chodzi o potrzebne cechy charakteru. Musisz jednak czuć, że sobie poradzisz z nadmiarem tragedii, krwi i cierpienia. Wojna nigdy nie jest odskocznią do kariery, szansą aby zaistnieć. Może być pierwszą i ostatnią szansą. Z drugiej strony - ja pojechałem do Sarajewa jako żółtodziób, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Każdy powinien sam sobie odpowiedzieć, czy będzie potrafił przejść do porządku dziennego nad zmasakrowanymi ludzkimi szczątkami, nad ogromną kałużą krwi, szarą masą mózgową pod nogami. Jeśli ktoś nie cierpi widoku złapanej w pułapkę na myszy tejże myszy - to niech nie próbuje takiej pracy. Wojna jest pułapką znacznie gorszą, absolutnie bez wyjścia dla psychiki.

Dlastudenta: - Czego nauczyłeś się podczas swojej pracy?

W.B.: - Nauczyłem się cenić pokój i spokój.

Dlastudenta: - Pamiętasz radosne chwile w swojej pracy?

W.B.: - Do anegdotycznych momentów przywiązujemy się najbardziej, bo to one rozświetlają naszą ponurą wojenną rzeczywistość. Najmilej wspominam swojego operatora Artura Łukaszewicza, cudownego przyjaciela, brata krwi, człowieka, bez którego nie istniałbym jako dziennikarz. Pamiętam Wielkanoc w Iraku, gdy podano nam w hotelu na śniadanie gotowane jajka, a my z Arturem napisaliśmy na nich życzenia świąteczne. To były takie nasze pisanki. Umiejętność dostrzegania małych spraw, pielęgnowania okruchów rzeczywistości pokojowej i cieszenia się z nich jest chyba najważniejsza.

Dlastudenta: - Jak miejscowa ludność odnosi się do dziennikarzy?

W.B. - Przeróżnie, jedni traktują nas jak wrogów, inni jak przyjaciół. Niektórzy chcą nam pokazywać swoje nieszczęście, a niektórzy wręcz przeciwnie. To zależy od miejsca, sytuacji, strony konfliktu, z którą nas - Polaków identyfikują. Zdarzają się tacy, którzy nam bardzo pomagają, ale też i tacy, od których musimy uciekać.

Dlastudenta: - Często się boisz?

W.B.: - Wiele razy było tak, że wzdychaliśmy z moim operatorem, wspominając to co nas spotkało i dochodziliśmy do wniosku, że mogliśmy zostać zabici, zarżnięci, zakopani, spaleni czy utopieni i nikt by się o tym nigdy nie dowiedział. Mimo to, kiedy pracujesz i obcujesz z ludźmi przy włączonej kamerze starasz się nie myśleć o najgorszym, zrobić swoje i dopiero potem uciekać. Najważniejszy jest ten moment, kiedy czujesz, że czas się wycofać. Wiele takich momentów przeżyliśmy w Iraku.

Dlastudenta: - Ostatnie pytanie - czy według Ciebie jest szansa na pokój na Kaukazie?

W.B.: - Nigdy w życiu. Taka jest specyfika Kaukazu i całego świata, który nie może żyć bez wojny.

Rozmawiała Natalia Łach
(natalia.lach@dlastudenta.pl )


Słowa kluczowe: Wiktor Bater, dziennikarstwo, media, korespondent wojenny, wojna, konflikt, polityka, media
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]
W niedzielę wybory. Kto wygra w twoim mieście? [OSTATNIE SONDAŻE]

„Gazeta Wyborcza” opublikowała ostatni przedwyborczy sondaż. Jak się okazuje, faworytami w wyścigu o tytuł prezydenta miasta są dotychczasowi gospodarze.

Ostatnio dodane
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?
Wybory prezydenckie 2015. Polacy będą głosować dla żartu?

"Spodziewam się, że w czasie wyborów prezydenckich będziemy mieli wiele przypadków głosowania psotnego".

Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką
Nowa partia Janusza Korwin-Mikkego ma nazwę. Nie zgadniecie jaką

Poznaliśmy nazwę nowej partii założonej przez Janusza Korwin-Mikkego.

Popularne
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz
20 miejsc, które musisz zobaczyć, zanim umrzesz

Zobaczcie najpiękniejsze miejsca na świecie, do których pojedziecie, jak już będziecie mieli mnóstwo szmalu!

Brak zdjęcia
Cyganie, jacy są, każdy wie

Każde dziecko wie, że Cyganie nie mają swojego państwa, na tym jednak zazwyczaj nasza wiedza się kończy.

Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów
Nie-muzułmańskie kobiety muzułmanów

Czy związek nie-muzułmanki z muzułmaninem ma prawo bytu? Czy wystarczy, iż obie ze stron włożą w ten związek nie tylko uczucia, dobre chęci, ale obustronny szacunek do siebie nawzajem, jak i do tradycji, religii i swoich rodzin, otwarty umysł, gruntowną wiedzę?