Trudna droga Off Plus Camery
2010-04-27 09:50:41 | KrakówOff Plus Camera jest wyjątkowo pechowym festiwalem. Pierwsza edycję zaplanowano na październik, kiedy krakowskie życie studenckie dopiero się rozkręca, w związku z czym kina świeciły pustkami. Kolejna edycja, zorganizowana niespełna pół roku po debiucie była niedopracowana pod względem organizacyjnym. Kalendarz projekcji zmieniał się codziennie i trudno było zaplanować harmonogram oglądania filmów na dłużej niż 3 godziny. Wydawało się, że trzecia odsłona będzie nareszcie dopięta na ostatni guzik...
Niestety, żałoba narodowa i wulkan skróciły imprezę o 3 dni, nie pozwoliły przylecieć większości gości oraz jurorów, jak i również kopiom niektórych filmów. Organizacyjnie było lepiej ale wciąż daleko od ideału. Broszur z programem festiwalu zabrakło po sześciu godzinach od otwarcia biura festiwalowego, a godziny projekcji zmieniały się z zastraszającą regularnością.
Generalnie jednak te narzekania nie są w stanie przyćmić repertuaru festiwalu, który w końcu jest najważniejszy. Ponad sto filmów podzielonych na kilka sekcji (m.in. nordyckie horyzonty, 15 lat festiwalu w Pusan czy konkurs główny) wywoływało różne reakcje, dzieliło widzów, krzepiło lub rozczarowywało. Tak jak powinno być na poważnym festiwalu filmowym.
Centralnym elementem programu był konkurs główny pod hasłem Wytyczanie Drogi. Zakwalifikowano do niego 12 filmów z USA, Kanady, Hiszpanii, Kostaryki, Czech, Belgii, Austrii, Danii, Rumunii i Polski. Tytułowe wytyczanie drogi można rozpatrywać na różne sposoby. Niektórzy z twórców poszukiwali nowego języka filmowego, inni starali się ograne tematy opowiedzieć inaczej niż dotąd. Jednym szło lepiej, innym gorzej, niektórym całkiem źle. Zwyciężył balansujący pomiędzy konwencjami, pięknie sfotografowany, czeski „Protektor”. Obraz opowiadający o czeskim radiowcu zmuszonym podczas nazistowskiej okupacji do współpracy z faszystami w celu uratowania swojej żony – Żydówki. Reżyser trzymał nas w napięciu, skupiając się jednak raczej na jednostkowych losach bohaterów niż na zawiłościach historycznych. Efektem było wymieszanie konwencji, skrzyżowanie thrillera z romansem, filmem wojennym i historycznym. To właśnie spodobało się Jury pod przewodnictwem Zbigniewa Preisnera. Decyzja, podobno zapadła jednogłośnie.
Trudno powiedzieć czy 100 000 dolarów należało się Markowi Najbrtowi. Wśród konkursowej dwunastki nie było zbyt wielu filmów wybitnych. Hiszpański „Hierro” i austriacki „Dust” wygrywały od strony wizualnej, ale sromotnie przegrywały jeśli chodzi o fabułę, czy aktorstwo (szczególnie „Dust”). Z kolei belgijski „My Queen Karo” poruszał z pozoru ciekawy temat wychowywania dziecka w hipisowskiej komunie w latach siedemdziesiątych, ale robił to bez polotu, skupiając się raczej nad precyzyjnym odtworzeniem realiów Amsterdamu z tamtego okresu niż na emocjach i samej historii. Jeśli chodzi o nieszablonowe prezentowanie ogranych tematów to nieźle wypadł „Go Get Some Rosemary”, dekonstruujący klasyczne amerykańskie kino familijne. Historia nie wiele wiedzącego o wychowaniu dzieci rozwodnika, który przez dwa tygodnie w roku może opiekować się dwójką swoich synów to film niby lekki, ale bez happy endu, pozostawiający wiele pytań.
Najlepiej jednak wypadł reprezentant Kanady – „Vital Signs”. Przejmująca historia o oswajaniu się z umieraniem ze świetną Marie-Hellene Bellavance w roli wolontariuszki w domu spokojnej starości. I to do Sophie Deraspe, reżyserki „Vital Signs”, a nie do Marka Najbrta powinna trafić Krakowska Nagroda Filmowa. Na tle zagranicznej konkurencji całkiem nieźle prezentował się rodzimy „Rewers” Borysa Lankosza. O ile do „Vital Signs” mu daleko, to „My Queen Karo”, „Dust” czy „Easier with Practice” wypadają przy nim bardzo blado.
Publiczność za najlepszy film uznała, otwierający festiwal „The Good Heart” Dagura Kari’ego. Nowy film Islandczyka to utrzymana w jego stylu sarkastyczna, czarna komedia z zaskakującym finałem. Dziennikarze natomiast uhonorowali „Easier with Practice”, czyli historię podrzędnego pisarza nawiązującego romans z niespodziewanie dzwoniącą do niego panią z seks-telefonu.
Tegoroczna edycja Off Plus Camery była przeciętna. Z jednej strony z powodu „sił wyższych”, ale także poprzez repertuar, który nie wywoływał aż tylu emocji ilu się po nim spodziewano. No i strona organizacyjna. Może w przyszłym roku będzie lepiej.
Krzysiek Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)
fot. kadr z filmu "Protektor"