Na zakończenie
2007-05-17 13:34:37 | KrakówBył koncerty, było wielkie grillowanie, kolorowód i wspólne biesiadowanie! Dla wszystkich niezapomniane chwile, dla wielu ostra jazda bez trzymanki, potargane spodnie i „kilimandżaro - najwyższy suchy szczyt"... Juwenalia krakowskie - czas z bólem...serca na podsumowanie.
Spokój przed burzą
Zwyczajem dawnym, juwenaliowy szał przychodzi z znienacka. To nie prawda, że studenci odbierają klucze do bram miasta już w poniedziałek. Nic bardzie mylnego. Początek juwenaliowego tygodnia przypomina niczym niezmącony krajobraz. Brać studencka pilnie wypełnia swoje obowiązki na uczelni. Tylko niektórych zobaczyć można z błogim uśmiechem na twarzy, ale nie ma wątpliwości - jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mało tego, kto zna zwodniczy urok tego święta, wie, że falstarty grożą kontuzjami. Dlatego jak najbardziej wskazany jest trening. W tym roku rozpoczął Janusz Radek - Juwenaliowy Koncert Klubowy: Kraina Łagodności. Wychowanek „Piwnicy pod Baranami", a jak mówią o nim: „paszcza rockowa, król pastiszu i wamp energetyczny", był doskonały wprowadzeniem. Publiczność pod „Żaczkiem" zakołysała się, upojona śpiewem Radka...
Przyszło reggae, przyszła euforia...
Pomimo zmiennej pogody już we wtorek studenci pokazali jak wspaniale można się bawić. Papryka Korps i Vavamuffin. Zagrali głównie materiały z najnowszych płyt. Wszyscy skakali, rzucali się i śpiewali wspólnie. Co do śpiewania to kulminacją było Karaoke pod gwiazdami, czyli finał imprez „Śpiewać każdy może", które odbywają się przez cały rok w klubie „Żaczek". Wygrała nasza koleżanka Ania, której nagrodę ufundował sponsor imprezy, Grupa „Żywiec".
„Nie ma lepszego od żaka UJ-towskiego!", „Wydział mechaniczny, wydział mechaniczny jest najbardziej dynamiczny!", „Tak się bawi, tak się bawi: AGH!"
Piątek jest ogłaszany dniem wolnym na krakowskich uczelniach, nikt nie ma wątpliwości, że studenci przejęli Kraków. Dla, wielu, którzy widzą po raz pierwszy kolorowód, jest szokiem, co się wtedy wyprawia. Nieokiełznana masa młodych ludzi, spontanicznie wychodzi na ulice, by pochodem z ulicy Piastowskiej i Reymonta (okolice Miasteczka AGH) przejść na Rynek. W tym roku dominowali Spartanie - grupa około 20- 30 osób przebrana na wzór wojowników z filmu Zacka Snydera „300". Były też „pszczółki" z napisem na skrzydełkach „zapylanie na zawołanie", była grupa przebrana za wódkę smirnoff, były i „muchomorki". Zwyczajowo też, dało się widzieć odsetek panów przebranych w damskie ciuszki... Udało mi się spotkać Ojca Rydzyka, Romana Giertycha i wielu, wielu innych...
Raz po raz były niesione flagi i ciekawe instalacje - jak np. postać pijącego studenta, skonstruowana z rolek po papierze toaletowym. Inna grupa studentów przyniosła nawet kanapę z akademika, by usiąść sobie na rynku! Zanim pochód dotarł na Rynek, zatrzymano się przy DS Nawojka, by zakrzyczeć „UJ się uczy, AGH się bawi". Jakkolwiek istnieje sojusz Akademii przeciw UJ'towi, w tym roku ich przyśpiewki były bardziej w stylu kibiców. Na Rynku, jak co roku, odbyły się pokazy poszczególnych uczelni. Na scenę wjechał nawet Robert Kubica ze swoim bolidem. Szaleństwo, tak jak i upał, dało się we znaki policji i zwykłym mieszkańcom, na szczęście obeszło się bez większych ekscesów.
900 świadków twierdzi, że „maluch" zapalił się sam
Wraz kolorowodem nie kończą się juwenalia. Całe tłumy bawią się na terenie miasteczek akademickich. Różnie, w zależności od uczelni, jednak głównie na AGH'u. Trudno zliczyć ilu może tu być studentów. Niektórzy przyjeżdżają z daleka, żeby ujrzeć to zjawisko. Niczym nieograniczeni studenci, chyba tylko nie latają w powietrzu... W tamtym roku zniszczeniu uległa jedna skoda, a w tym... dwa autka. Jeden „maluch". Uległ ponoć samospaleniu przed akademikiem „Olimp". Gdy na interwencje przyjechała Straż pożarna i policja, świadkowie zeznali, że „maluch" sam się zapalił...
Grzegorz Pelczar
(grzegorz.pelczar@dlastudenta.pl)