Chłopcy z Bieszczad w Żaczku
2008-05-12 09:03:00 | KrakówChyba nikt z fanów bieszczadzkiej kapeli nie spodziewał się, że może zabraknąć dla niego miejsca na terenie Żaczka. A jednak stało się. Już podczas trwania koncertu KSU zabrakło możliwości wejścia za bramę Żaczka, nie mówiąc o zobaczeniu gwiazdy wieczoru. Jednak krakowskich żaków to nie przerażało i z zapartym tchem wsłuchiwali się w rytmy rock’n’rolla. Niektórzy próbowali umiejscowić się na pobliskich drzewach w celu polepszenia widoku.
Tego wieczoru nie było ważne czy się jest przed sceną, czy poza bramami, brać studencka bawiła się równie dobrze. Sobotni wieczór był wykwintnym daniem dla koneserów ostrego grania. Sosnowiecka kapela Frontside wykonująca metalcore pokazała mocną stronę muzyki. Grupa, która w 2003 roku zdobyła Fryderyka w kategorii płyta roku metal potwierdziła żywotność polskiego death metalu. Kiedy granie rozpoczęła grupa Lao Che można było odczuć atmosferę Powstania Warszawskiego. A mocny gospel płockiego bandu rozkołysał kilka tysięcy fanów.
W tym roku chłopcy z Bieszczad obchodzą trzydziestolecie swojej działalności. Niewiele alternatywnych zespołów w tym kraju przetrwało taką próbę czasu. Ku uciesze tłumów zagrali zestaw standardowych przebojów. I jak przystało na prawdziwą gwiazdę wieczoru mieli ogromne trudności z zejściem ze sceny. Nawet zza bram rozlegał się krzyk KSU, KSU zagrzewający do dalszej gry. Po koncertach studenci z zachrypniętymi gardłami rozpoczęli zgodnie z programem sobotniej imprezy w Żaczku zabawę do białego rana.
Grzegorz Michalski
(grzegorz.michalski@dlastudenta.pl )
Fot. Anna Kędzior