Z biegiem lat, z biegiem dni [gdzie jest Pepi]
Opis spektaklu
Twoje pokolenie przemija i nadchodzi nowe. Czas trawi i zaciera przeszłość. Z upływem lat wszystko blednie i zmienia się w wytartą płaską kliszę. Jeszcze dwa pokolenia, a hiszpańsko-portugalska inkwizycja, pogromy Kozaków, Chmielnicki, Stalin, Hitler i niemiecka Zagłada Żydów znajdą się prawdopodobnie na tym samym poziomie pamięci.”
Irit Amiel, “Życie”
Na kanwie tekstu słynnego spektaklu Andrzeja Wajdy ze Starego Teatru z 1978 roku wracamy do Krakowa z czasów Młodej Polski. Postacie literackie zaczerpnięte z modernistycznych dramatów spotykają się z autentycznymi mieszkańcami ówczesnego Krakowa - Zapolską, Przybyszewskim, Dagny Juel czy Boyem Żeleńskim. W tym pozornie pełnym i mocno współczesnym pejzażu starcia mieszczan z filistrami, artystów z kołtunerią, kogoś jednak bardzo brak. Okrutne doświadczenie XX wieku wymazało z pamięci całe akapity życia. Ze starych fotografii, strzępów informacji, domysłów i zadeptanych śladów chcemy przywołać pamięć o tych, którzy kiedyś żyli na sąsiednich ulicach, chodzili tymi samymi ścieżkami, spotykali i mijali się z naszymi prababciami i pradziadkami, a których potworność Zagłady skazała na nieistnienie. To, co naprawdę ważne - choćby wydarzyło się sto lat temu - jest w nas dalej. Jakby zdarzyło się wczoraj.
"Chodzi o to księżniczko, że wszystko w siebie przenika, zawiera się w przeszłości w jeden ogromny Inicjał, jest palimpsestem na karcie Czasu, jeśli tak, to jakie ma znaczenie chronologia, kłamstwo? fantazja? żadnego, zapewniam cię moje dziecko".
Andrzej Turczyński, „Spalone ogrody rozkoszy”
„Ibsen, Gladstone, Munch, Kowalewska, Maeterlink, Nietzsche, Björnson, Tołstoj, Boecklin, Dostojewski, Strindberg, Bebel, posłowie, dyabolicy, redaktorzy, mistycy, piąta kurya, feministki, palladyści, misogyni, dzień ośmiogodzinny, dramat parlamentarny z przeskoczeniem foteli, akustyka teatralna, barykada z pulpitów, votum nieufności, pięć absolutów (jeden dymisyonowany), artysta kapłanem - koniak arcykapłanem, jeżeli to wszystko nie skończy się na kobiecie, to jestem gips.”
Jan August Kisielewski, “Karykatury”