Mały Eyolf - spektakl na odludziu
2009-02-09 09:05:21 | KrakówMały Eyolf Ibsena - dramat o....
Akcja dramatu toczy się na położonym nad fiordem odludziu, na którym odizolowani od świata żyją Alfred Allmers z żoną Ritą i Eyolfem - ich niepełnosprawnym synem. W "Małym Eyolfie" Ibsen eliminuje nie tylko jakąkolwiek tradycyjną akcję dramatyczną, ale także typową dla swoich najpopularniejszych tekstów analizę przeszłości. Dlatego też "Mały Eyolf" to głównie następujące po sobie i pełne emocji rozmowy, których atrakcyjność ujawnia się w ich różnorodności. Alfred Allmers to pisarz, który przez całe życie nie zdołał niczego napisać, ale za to opanował umiejętność wypowiadania nieznośnie długich tyrad.
Jednocześnie jednak posiada on w sobie pewną siłę, która sprawia, że potrafi uzależniać od siebie kobiety. Żeniąc się z Ritą zapewnił sobie dostatnie życie, ale jednocześnie skazał się na nieudany związek, który na zawsze zniszczył mitologizowaną przez niego relację z przyrodnią siostrą Astą. Ta zaś, nieświadoma faktu, że z Almmersem nie łączą ją więzy krwi, kocha go miłością siostrzaną i podporządkowuje mu całe swoje życie. W rozmowach trójki bohaterów nieustannie pojawia się postać kalekiego Eyolfa - niechcianego syna, który w życiu wszystkich stanowi jedynie temat bolesnych rozmów.
Dlatego też, kiedy ten odrzucony przez matkę i nieakceptowany przez ojca chłopiec ginie w odmętach otaczającej dom Allmersów wody, żadne z nich nie zauważa jego zniknięcia. Śmierć chłopca, którą Ibsen łączy z pojawieniem się w domu Allmersów znanej z nordyckich przypowieści Szczurzycy, nie przynosi odnowy. Rita i Allmers poszukują sposobu na to, jak wypełnić powstałą pustkę [z materiałów promocyjnych organizatora].
Mały Eyolf Spiss - spektakl o...
Maria Spiss starała się jak najlepiej pokazać na scenie samotność postaci z dramatu Ibsena oraz niekonkretność zarysowanych sytuacji. Dlatego dała aktorom czas na to, aby mówili o swoich odczuciach, o sytuacjach, które miały miejsce w ich scenicznym życiu, o nieobecnym Małym Eyolfie. Niestety spektaklowi brak dramaturgii, tematy snują się, a treści nie są wyakcentowane, co sprawia, że całość jest senna i po prostu - nudna. Jest to pierwszy tak nudny spektakl w Teatrze Nowym, który miałam możliwość kontemplować, mimo tego myślę, że warto go zobaczyć, chociażby dla wyrobienia sobie własnego zdania na jego temat oraz dla poczucia norweskiego klimatu, ewokowanego przez minimalistyczną scenografię (długi metalowy stół z trawą, zielone, białe, niebieskie światła reflektorów). W porównaniu do innego spektaklu Spiss, do - co prawda jedynie czterdziestominutowego, ale za to treściwego i pełnego wyrazu - „Ajasa", „Mały Eyolf" jest inscenizacją słabą, choć widać, że zamierzenia twórcze reżyserki zmierzały w bardzo ciekawym kierunku. Razi dobór strojów aktorów - czerń choć jest barwą Północy (wystarczy przypomnieć sobie ubrania zespołów północnoeuropejskich deathmetalowych), niespecjalnie musi kojarzyć się z tym, co norweskie. Prędzej kojarzy się z tym, co teatralne czy pogrzebowe. Być może lepszy w tym wypadku byłby kolor biały, jasnozielony, jasnoniebieski czy inny, może mniej dosłowny, ale taki, na którym zielone światło mogło by lepiej się odbijać, przydając postaciom dziwnego pochodzenia, a całym sytuacjom - abstrakcyjności i niedopowiedzenia, o które przecież Ibsenowi chodziło przede wszystkim.
Właśnie tego ostatecznie norweskiego i ostatecznie „pozaziemskiego" w znaczeniu statusu postaci stylu w inscenizacji moim zdaniem zabrakło. Przede wszystkim jednak razi psychologia postaci. Stonowana gra aktorska, rzadkie przemieszczanie się są tu jak najbardziej na miejscu, szkoda jednak, że aktorzy wypowiadają tekst jakby go czytali, że to co wypowiadane nie wiąże się zbytnio z tym, co powinno być przeżywane, że tekst jest oderwany od ich emocji, a we wnętrzach nie dzieje się wiele nic takiego, czego tekst mógłby być nośnikiem. Trudno „wejść" w emocje postacie i wczuć się w sytuację rodziny...
Ibsen był jednym z dramaturgów, w którego twórczości psychologia postaci miała specjalne znaczenie. W kolejnych sytuacjach psychika bohaterów odsłaniania była w sposób czasami zaskakujący, a wypowiedzi postaci były tak konstruowane, żeby ujawnić różne cechy ich charakteru i sposoby zachowania się. Szkoda, że Spiss zaprzepaściła okazję do stworzenia czegoś niezwykle interesującego, dziwnego, absurdalnego, szalonego, lecz niekoniecznie już - szaleńczego, przede wszystkim jednak zaś - mocno tajemniczego, mrocznego, norweskiego właśnie, pozostawiając widzowi do obejrzenia spektakl tak stonowany, powolny i wyzuty z ekspresji, że aż nudny, ale znów też nie melancholijny czy „depresyjny", zgodnie z klimatem Północy.
Henryk Ibsen, "Mały Eyolf"
przekład Aleksandra Sawicka
reżyseria: Maria Spiss
dramaturgia: Tomasz Kireńczuk
scenografia: Joanna Braun
muzyka: Karol Śmiałek
obsada: RITA: Aldona Grochal
SZCZURZYCA: Ewa Kolasińska
ASTA: Marta Konarska
ALLMERS: Tomasz Międzik
EYOLF: Andrzej Plata
BORGHEIM: Dariusz Starczewski
pokazy przedpremierowe: 16,17 stycznia 2009, godz. 19.15
premiera: 18 stycznia, godz. 19.15
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl)