Kontrolowane Studio
2009-10-22 10:59:56 | KrakówKoncert zaczął się obiecująco. Pierwsze takty utworu tytułowego poleciały z taśmy i posłużyły za intro, podczas którego muzycy zajęli miejsca na scenie. Po ok. minucie panowie chwycili za instrumenty, a na ekranach pojawiły się wizualizacje. Stając za mikrofonem jako pierwszy, Pollard Berrier pokazał, że wokalnie jest w świetnej formie. Kilka słów dygresji na temat wokali. Aktualnie w skład Archive wchodzi czterech wokalistów. Na nowym albumie w trzech utworach rapuje Rosko John, a w jednym (Collapse/Collide) śpiewa Maria Q. Natomiast pozostałe podzielili między siebie Dave i Pollard. Na koncercie zabrakło Marii, a jej partię odśpiewała…Maria Q tyle, że z ekranu za plecami muzyków. Wizualizacja z wokalistką w roli głównej była bardzo profesjonalnie zrobiona i sprawdziła się jak jej substytut. Rosko John pojawił się w czterech utworach(Quiet Time, Bastardised Ink, Lines, Londinium) i mimo znacznego, jak na rapera wieku, nie zawiódł.
Po Controlling Crowds usłyszeliśmy kolejne osiem utworów z nowego albumu. Materiał w wersji koncertowej prezentował się na pewno bardziej rockowo niż na płycie. Zagrane na trzy gitary Bullets i Dangervisit pewnie przejdą do stałego koncertowego repertuaru grupy. Część została lekko przearanżowana (dodatkowa partia gitary w Bastardised Ink) lub po prostu ożywiona(Clones, Kings of Speed).
Główną część koncertu, podobnie jak płytę zakończył Funeral. Przed nim jednak usłyszeliśmy dwa fragmenty części czwartej Controlling Crowds, która swoją premierę będzie miała w tym tygodniu. O ile Lines wydaje się jednym z ciekawszych utworów w najnowszym dorobku Archive o tyle Empty Bottle jest definitywnie największym gniotem jaki panowie Keeler i Griffiths spłodzili od czasu płyty Take My Head.
Na bisy złożyły się cztery starsze nagrania. Na pierwszy ogień poszedł utwór tytułowy z debiutu grupy, gdzie partie wokalne Royi Arab wykonał z powodzeniem Pollard. Niestety od strony instrumentalnej, koncertowe Londinium na tle studyjnego oryginału wypadło słabo. Dwa kolejne utwory były najbardziej energetycznym i zarazem najlepszym fragmentem koncertu. Miażdżąca wersja Numb zagrana na trzy gitary i dwa basy, a później wzbogacony o perkusyjne intro System wywołały kompletną euforię na sali. Na koniec zabrzmiało Again, które ostatecznie porwało publiczność. Szkoda tylko, że trwało dziesięć a nie szesnaście minut.
Czy decyzja aby zagrać całość nowej płyty okazała się trafna? Otóż połowicznie. Koncert owszem był udany, chwilami nawet bardzo ale do ideału brakowało kilku utworów. Controlling Crowds nie jest dziełem epokowym, potrzebującym pełnej koncertowej prezentacji. Jeśli ktoś był w Studiu trzy lata temu, zrozumie o co chodzi. To był dopiero koncert.
Na koniec pewna moja obserwacja. Danny Griffiths połowę koncertu przesiedział przy swoim keyboardzie machając ręką… Panie Keeler niech pan odda koledze część swojego sprzętu, żeby się kolega na koncercie nie nudził…
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)