Powrót emeryta
2008-05-23 11:26:03 | KrakówPodróż naszych bohaterów zaczyna się na południowym-wschodzie w 1957 roku - w samym środku Zimnej Wojny.
Indiana i jego towarzysz Mac (Ray Winstone) z trudem uciekają z rąk sowietów. Wkrótce potem Indiana dowiaduje się, że z powodu jego ostatnich działań musi zostać wydalony z uczelni. Zanim zdąży wyjechać z miasta natrafia na młodego człowieka- Mutta, w którego żyłach płynie krew nie mniej gorąca od profesora Jonesa. Zgodnie ze starym porzekadłem – coś za coś. Chłopak potrzebuje pomocy, a w zamian Indiana może otrzymać do swoich własnych rąk Kryształową Czaszkę z Aktor, legendarny artefakt. Takim łupem nie pogardzi żaden szanujący się profesor. Nie tylko Indiana jej poszukuje. Pod wodzą ulubienicy Stalina - Iriny Spalko ( Cate Blanchett ) sowieci pragną odnaleźć czaszkę dla własnych celów.
Filmom z cyklu Indiana Jones można zarzucić wiele. Nielogikę, absurdalne pomysły, wyczyny przekraczające ludzkie zdolności i wiele innych. Jednak czym byłaby kinematografia bez postaci Indiego? Kolejna odsłona „Indiany Jonesa” serwuje nam rozrywkę w starym dobrym stylu, przy której możemy się bawić i choć na chwilę przenieść się w świat nigdy nam niedostępny. Jedyne nad czym możemy się zastanawiać, to w czym tkwi siła takich historii? Mamy okazję zobaczyć opowieść dla dorosłych mężczyzn o duszach małych chłopców, którzy od ręki ubraliby kapelusz, zabrali pejcz i podążyli ku nieznanemu. Dochodzi do tego klasyczny humor i nawet jeśli na ekranie nie przewija się tabun półnagich atrakcyjnych kobiet, wciąż mamy ochotę oglądać takie filmy.
Za reaktywację bohatera odpowiedzialny jest ponoć sam Harrison Ford, którego nostalgia do tej postaci nigdy nie wygasła. Ford po części szukał dla siebie miejsca we współczesnym kinie pełnym młodych i wydepilowanych facetów. Ponadto sam pomysł na wykorzystanie jako głównego artefaktu czaszek majów, istniał już od dawna stworzony przez samego Lucasa, tylko… nikomu się nie podobał. Trudno uwierzyć, że od premiery poprzedniej części filmu minęło 19 lat.
Harrison pomimo wieku na ekranie wciąż bije się jak za dawnych lat i w niczym nie ustępuje wyczynom młodszego pokolenia. Bardzo to absurdalne i trudno uwierzyć , że 65- letni starszy pan nie połamałby nóg podczas takich gimnastyk. Spory plus dla twórców za nie podążaniem prostym szlakiem filmów bliskich Bondowi. Nie wplatano w fabułę kolejnej długonogiej fanatyczki archeologii. Powróciła za to jedna ze starszych postaci występująca już w „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”. Jedyny zgrzyt, który dla wielu może okazać się nie do przełknięcia to… zakończenie. Mówię tu zarówno o kwestii rozwiązania całej tajemnicy, jak i o finale ogólnym. Ponadto fabuła wskazuje ponadto, iż to nie ostatni film z cyklu.
Pomimo narzekań, warto ten film zobaczyć. Stary bohater wraca do akcji. Indiana Jones to superbohater naszych rodziców. Będzie też nasz.
"Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki", reż. Steven Spielberg
obsada: Harrison Ford, Cate Blanchett, Ray Winstone
Anna Kędzior
(anna.kedzior@dlastudenta.pl )
Indiana i jego towarzysz Mac (Ray Winstone) z trudem uciekają z rąk sowietów. Wkrótce potem Indiana dowiaduje się, że z powodu jego ostatnich działań musi zostać wydalony z uczelni. Zanim zdąży wyjechać z miasta natrafia na młodego człowieka- Mutta, w którego żyłach płynie krew nie mniej gorąca od profesora Jonesa. Zgodnie ze starym porzekadłem – coś za coś. Chłopak potrzebuje pomocy, a w zamian Indiana może otrzymać do swoich własnych rąk Kryształową Czaszkę z Aktor, legendarny artefakt. Takim łupem nie pogardzi żaden szanujący się profesor. Nie tylko Indiana jej poszukuje. Pod wodzą ulubienicy Stalina - Iriny Spalko ( Cate Blanchett ) sowieci pragną odnaleźć czaszkę dla własnych celów.
Filmom z cyklu Indiana Jones można zarzucić wiele. Nielogikę, absurdalne pomysły, wyczyny przekraczające ludzkie zdolności i wiele innych. Jednak czym byłaby kinematografia bez postaci Indiego? Kolejna odsłona „Indiany Jonesa” serwuje nam rozrywkę w starym dobrym stylu, przy której możemy się bawić i choć na chwilę przenieść się w świat nigdy nam niedostępny. Jedyne nad czym możemy się zastanawiać, to w czym tkwi siła takich historii? Mamy okazję zobaczyć opowieść dla dorosłych mężczyzn o duszach małych chłopców, którzy od ręki ubraliby kapelusz, zabrali pejcz i podążyli ku nieznanemu. Dochodzi do tego klasyczny humor i nawet jeśli na ekranie nie przewija się tabun półnagich atrakcyjnych kobiet, wciąż mamy ochotę oglądać takie filmy.
Za reaktywację bohatera odpowiedzialny jest ponoć sam Harrison Ford, którego nostalgia do tej postaci nigdy nie wygasła. Ford po części szukał dla siebie miejsca we współczesnym kinie pełnym młodych i wydepilowanych facetów. Ponadto sam pomysł na wykorzystanie jako głównego artefaktu czaszek majów, istniał już od dawna stworzony przez samego Lucasa, tylko… nikomu się nie podobał. Trudno uwierzyć, że od premiery poprzedniej części filmu minęło 19 lat.
Harrison pomimo wieku na ekranie wciąż bije się jak za dawnych lat i w niczym nie ustępuje wyczynom młodszego pokolenia. Bardzo to absurdalne i trudno uwierzyć , że 65- letni starszy pan nie połamałby nóg podczas takich gimnastyk. Spory plus dla twórców za nie podążaniem prostym szlakiem filmów bliskich Bondowi. Nie wplatano w fabułę kolejnej długonogiej fanatyczki archeologii. Powróciła za to jedna ze starszych postaci występująca już w „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”. Jedyny zgrzyt, który dla wielu może okazać się nie do przełknięcia to… zakończenie. Mówię tu zarówno o kwestii rozwiązania całej tajemnicy, jak i o finale ogólnym. Ponadto fabuła wskazuje ponadto, iż to nie ostatni film z cyklu.
Pomimo narzekań, warto ten film zobaczyć. Stary bohater wraca do akcji. Indiana Jones to superbohater naszych rodziców. Będzie też nasz.
"Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki", reż. Steven Spielberg
obsada: Harrison Ford, Cate Blanchett, Ray Winstone
Anna Kędzior
(anna.kedzior@dlastudenta.pl )
Recenzja powstała dzięki uprzejmości:
Słowa kluczowe: Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki, Indiana Jones, Cinema City, premiera