Nie once, a co najmniej twice
2008-04-04 17:10:52 | KrakówZwykły, szary dzień w Dublinie. Każdy dokądś się spieszy, wystawy sklepowe toną w morzu przecen a telefoniczna kakofonia rozbrzmiewa w tle. Kto zatem odepchnął na bok szarą uliczną rzeczywistość miasta?
„Once” to prosta historia dwójki artystów, którzy postanowili opowiedzieć ją muzyką. W centrum Dublina, gdzie młoda Czeszka spotyka trochę nieokrzesanego Irlandczyka, dochodzi do połączenia dwóch światów. Awangardowym ruchem kamery twórcy osiągnęli efekt płynącego obrazu, maksymalnie zsynchronizowanego z muzyką.
Reżyser postawił na emocje, a więc można zobaczyć masę detali, które podkreślają miłość, tragedię oraz determinację bohaterów. Wiedzą czego chcą – śpiewać i tworzyć muzykę, która jest całym ich życiem. Do duetu dobierają grupę ulicznych artystów, a efektem ich współpracy jest wyśmienite demo. Droga do sukcesu jest murowana, młodzi twórcy mają potencjał, talent i mnóstwo energii.
Jednak w tym sielankowym obrazie czegoś brakuje...Chyba miłości. Ona została opuszczona przez męża, a jego zdradziła najukochańsza kobieta. Oboje pragną czegoś co mogłoby zaspokoić ich wewnętrzne pragnienia. Nie mogą powiedzieć tego wprost – dlatego śpiewają. Pięknie, lirycznie, poetycko...
Film nie zaskakuje happy endem, ale znakomicie przedstawiona jest prowadząca do niego droga. Świetne zdjęcia, dynamiczne prowadzenie kamery i prawdziwa bohema aktorów to właśnie magiczny, niskobudżetowy i nie wróżący sukcesu film „Once”.
- "Once"- reż. John Carney
Aleksandra Dudzińska
(Aleksandra.dudzinska@dlastudenta.pl )