Może i mała, ale ciekawa
2008-02-29 11:58:21 | KrakówIan żyje jak młody Bóg. W domu na wybrzeżu w Los Angeles prowadzi życie świetnego prawnika. Pieniądze są dla niego motorem napędowym w podejmowaniu coraz bardziej ryzykownych transakcji. Ustatkowanie się również bynajmniej mu nie grozi, bowiem dziewczyn na świecie jest dużo i nasz bohater wcale nie odmawia sobie ich towarzystwa...
Wszystko jednak staje na głowie po telefonie z Polski. Dziewczyna, którą Ian swego czasu miał okazję poznać bardzo blisko, spodziewa się jego dziecka. Na dodatek twierdzi, że jest nieletnia. Nie pozostaje mu więc nic innego, jak udać się na słowiańską ziemię i zbadać problem na miejscu.
Rzecz, którą należy wyróżnić w tym filmie to fakt, że przestajemy wreszcie się szufladkować. Nowe pokolenie reżyserów zaczyna szukać inspiracji nie tylko na własnym podwórku. Sięga trochę dalej, potrafi bawić się filmem. Zaproszenie do współpracy amerykańskiego aktora było dobrym i ciekawym przedsięwzięciem. Z tej zabawy radość mają oczywiście widzowie, którzy nie bardzo chcą już wciąga ćsię w patos kolejnych adaptacji filmowych dzieł wielkiej literatury. Zamiast z tego zasiadają przed ekranem oczekując dobrej zabawy. Daleko nam jeszcze do arcyzłożonej fabuły i produkcji pokroju Mela Gibsona, ale jak widać - Polak potrafi i nawet się stara.
Zrazić może trochę początek filmu, zbyt „amerykański”, zahaczający niemal o kicz mitu Stanów Zjednoczonych. Super zarabiający prawnik, z domem na wybrzeżu, tabunem panienek wokół i brakiem zmartwień, trochę irytuje jako postać. W roli Iana zobaczymy przystojnego Joshuę Leonarda, który za specjalnie znanym aktorem nie jest, ale jego wygląd i dobrze dobrana rola tę anonimowość rekompensują. Joanna (w tej roli Agnieszka Grochowska) to zaś dzielna Matka Polka. Ciekawą kreacje przedstawia Marcin Bosak jako przyjaciel dziewczyny, który w ramach pomocy uczęszcza za nią do szkoły rodzenia.
Na szczęście akcja przenosi się na nasz kontynent i nasz bohater zderza się ze światem, zupełnie dla niego obcym i pełnym absurdów. Reżyser trochę z przymrużeniem oka daje nam jako Polakom „moralnego kuśkańca” pokazując na jakie problemy natrafia potencjalny przyjezdny z zagranicy. Natręctwo, kradzież i zupełny brak porozumienia w języku angielskim - to tylko niektóre z przykładów.
Potyczki językowe Iana z Polakami to chyba najciekawsza i najzabawniejsze momenty filmu. Humoru nie zabraknie, przeplatanego czasem dramatyzmem miłości. Kolejnym ciekawym aspektem, jaki można wyłapać i jest dla mnie zdecydowanie na plus to wyeksponowanie w tym filmie… homoseksualistów. Najlepszy przyjaciel Joanny to gej i nie ma w tym ani odrobiny wulgaryzmu. Z drugiej strony jednak strony, w filmie homoseksualiści pojawiają się zbyt często. Do tego stopnia wręcz, że mamy wrażenie, iż całą Warszawę zamieszkują ludzie o innej orientacji seksualnej.
Ostrzegam męskie grono, że po obejrzeniu filmu u twojej dziewczyny mogą pojawić się instynkty macierzyńskie. Polecam zwłaszcza parom, które w przyszłości zamierzają wzmocnić potencjał demograficzny naszego społeczeństwa i wystarać się o malucha.
"Mała wielka miłość", reżyseria - Łukasz Karwowski.
Anna Kędzior
(anna.kedzior@dlastudenta.pl)