Opis spektaklu
„My z ZMP – komunistyczna rewia” to opowieść o organizacji z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych do której należało niemal 100 procent uczniów i studentów. Jej przesłanie brzmiało: „Od młodych ludzi zależy przyszłość naszego kraju, przyszłość socjalizmu, który młode pokolenie przeobrazi w powszechny dobrobyt i powszechne szczęście”.
Jerzy Urban, który w latach czterdziestych jak wielu młodych ludzi swą karierę polityczną i dziennikarską rozpoczynał w w szeregach komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej wyznał: „Wstępowałem do ZMP jako organizacji młodzieżowej kontestacji. Przeciw mieszczaństwu, przeciw płaskości bezideowego życia, przeciw religii, wyzyskowi. Praktykowaliśmy wolną miłość, palili papierosy i pili wódkę. Robiliśmy to, czego nie wolno”. A stojący dziś na przeciwległym biegunie wieszcz prawicy, Jarosław Marek Rymkiewcz, w jednym z wywiadów powiedział: „Wiedziałem że Stalin jest nieśmiertelny i jest chorążym pokoju. Myśl, że to jest zbrodniarz chyba w ogóle nie mogła się pojawić w takiej głowie jaką wówczas miałem”. Zaś na wiecach i pochodach krzyczał: „Precz z papieżem, niech żyje Stalin!”.
Dzisiejsi adwersarze, budowniczowie demokratycznego ładu Drugiej RP, z entuzjazmem śpiewali „Naprzód młodzieży świata”, „Tysiące rąk, miliony rąk, a serce bije jedno”, zbierali na polach stonkę zrzuconą podstępnie przez amerykańskich imperialistów, budowali Nową Hutę i deklamowali na akademiach „Mądrość Stalina – rzeka szeroka”.