Play Strindberg - Play Tradycja
2008-02-26 10:23:28 | KrakówStudium relacji pomiędzy znudzonymi sobą małżonkami i komedia o tragediach mieszczańskiego małżeństwa - tak pokrótce można scharakteryzować sztukę "Play Strindberg", napisaną przez Friedricha Durrenmatta na podstawie "Tańca śmierci" Augusta Strindberga. Możemy ją obejrzeć w Starym Teatrze.
"Gra w Strindberga" to historia mieszkających w wieży na wyspie żołnierza Edgara (Edwarda Linde-Lubaszenki) i jego żony Alicji (Elżbieta Karkoszka). Pewnego dnia małżeńską parę odwiedza ich kuzyn Kurt (Aleksander Fabisiak), który po latach mieszkania w Ameryce wraca do ojczyzny. Interakcje między grającymi nie tylko ukazują wzajemną nienawiść małżonków, którzy życzą sobie śmierci, lecz również pozwalają ujawnić sekret zdrady i inne tajemnice, wywołujące odrazę i niechęć wśród trójki zebranych.
Dürrenmatt napisał "Taniec śmierci" Strindberga na nowo, ponieważ chciał, aby dramat był nowocześniejszy. Skondensował akcję, dzieląc ją na rundy tak, jak w kolejnych odcinkach serialu, co również pozostawiono w spektaklu. Jest dyskusyjnym, czy zabieg Durrenmatta był dobry w stosunku do dramatu Strindberga, ale jest pewnym, że na scenie ten zabieg wprowadzający dystans do świata przedstawianego sprawia, że widz często wypada z historii. W chwilę później znów jest wciągany w "kolejny odcinek", co powoduje, że dosyć tragiczne w swoim wydźwięku dialogi, jak i całość dramatu - nabierają znaczenia farsowego, co było oczywiście częściowo zamierzeniem Durrenmatta. Bez tych przerywników zapewne dramat, jak i inscenizacja nie sprawiałaby wrażenia "poszarpanych", a ich tragikomiczny charakter i tak zostałby zachowany.
Ma się wrażenie, że Bradecki do końca nie uwypukla żadnego ze składników (komizmu, tragizmu). Na potrzeby inscenizacji scenograf Urszula Kenar przygotowała dość staroświecką scenografię: stół z krzesłami, pianino i dwa lustra oraz zasłonięte żaluzjami okna, które mają ewokować klimat morski. Niestety jednak przestrzeń salonu w nikłym stopniu komponuje się z "przestrzenią latarni morskiej". Tu jednak trójka aktorów stara się wartko prowadzić nieco zawikłaną i zdecydowanie humorystyczną akcję. Wypracowany ruch sceniczny i gestyka pozostają wierne tradycji, również słowo - wypowiadane precyzyjnie i z odpowiednim akcentem.
Można też mówić o wyrazistości wykreowanych charakterów: zadręczającego żonę, wymagającego Edwarda, upartej i złośliwej Alicji oraz Kurta, z jednej strony mediującego między dwojgiem małżonków, z drugiej - chcącego wyjść na tej sytuacji jak najlepiej dla siebie.
"Gra w Strindberga" to historia mieszkających w wieży na wyspie żołnierza Edgara (Edwarda Linde-Lubaszenki) i jego żony Alicji (Elżbieta Karkoszka). Pewnego dnia małżeńską parę odwiedza ich kuzyn Kurt (Aleksander Fabisiak), który po latach mieszkania w Ameryce wraca do ojczyzny. Interakcje między grającymi nie tylko ukazują wzajemną nienawiść małżonków, którzy życzą sobie śmierci, lecz również pozwalają ujawnić sekret zdrady i inne tajemnice, wywołujące odrazę i niechęć wśród trójki zebranych.
Dürrenmatt napisał "Taniec śmierci" Strindberga na nowo, ponieważ chciał, aby dramat był nowocześniejszy. Skondensował akcję, dzieląc ją na rundy tak, jak w kolejnych odcinkach serialu, co również pozostawiono w spektaklu. Jest dyskusyjnym, czy zabieg Durrenmatta był dobry w stosunku do dramatu Strindberga, ale jest pewnym, że na scenie ten zabieg wprowadzający dystans do świata przedstawianego sprawia, że widz często wypada z historii. W chwilę później znów jest wciągany w "kolejny odcinek", co powoduje, że dosyć tragiczne w swoim wydźwięku dialogi, jak i całość dramatu - nabierają znaczenia farsowego, co było oczywiście częściowo zamierzeniem Durrenmatta. Bez tych przerywników zapewne dramat, jak i inscenizacja nie sprawiałaby wrażenia "poszarpanych", a ich tragikomiczny charakter i tak zostałby zachowany.
Ma się wrażenie, że Bradecki do końca nie uwypukla żadnego ze składników (komizmu, tragizmu). Na potrzeby inscenizacji scenograf Urszula Kenar przygotowała dość staroświecką scenografię: stół z krzesłami, pianino i dwa lustra oraz zasłonięte żaluzjami okna, które mają ewokować klimat morski. Niestety jednak przestrzeń salonu w nikłym stopniu komponuje się z "przestrzenią latarni morskiej". Tu jednak trójka aktorów stara się wartko prowadzić nieco zawikłaną i zdecydowanie humorystyczną akcję. Wypracowany ruch sceniczny i gestyka pozostają wierne tradycji, również słowo - wypowiadane precyzyjnie i z odpowiednim akcentem.
Można też mówić o wyrazistości wykreowanych charakterów: zadręczającego żonę, wymagającego Edwarda, upartej i złośliwej Alicji oraz Kurta, z jednej strony mediującego między dwojgiem małżonków, z drugiej - chcącego wyjść na tej sytuacji jak najlepiej dla siebie.
Brakuje jednak jasnego pomysłu na to, jak wyeksponować treści zawarte w kolejnych rundach przez grę aktorów, nic, co by określało charakter inscenizacji /ani kostiumy, ani scenografię nie cechuje jakiś dominujący rys kolorystyczny czy tendencja w ustawieniu w przestrzeni/, brak stylu.
Zabawna i pouczająca, ale nie chwytająca za serce - tak można mówić o inscenizacji Play Strindberg w wykonaniu Bradeckiego. Inscenizacja ta jest jednak świetnym impulsem do próby odpowiedzi na pytanie: "Czy taki sposób inscenizacji sztuki, jaki zaproponował reżyser jest nadal chętnie przyjmowany przez młode i młodsze pokolenie? Czy nie pozostanie ono jedynie konserwatywną sztuką dla tradycjonalistów, a wobec barwnych plastycznie i zróżnicowanych strukturalnie interpretacji "postmodernistycznych" nie pozostanie muzeum?
Co prawda przedstawienia w formie klasycznej są nadal modne i stanowi ona świetną oprawę dla sztuk Czechowa, Ibsena czy Dostojewskiego, jednak posługiwanie się scenicznym skrótem, korzystanie z określonej plastyki, nadawanie własnego stylu przedstawieniu, prezentacja własnego stanowiska poprzez literaturę, którą się bierze na warsztat, jest o wiele bardziej interesująca niż linearny, tradycyjny przekład bez odrobiny fantazji. Świadczy ona o inwencji i twórczych możliwościach reżysera.
Zabawna i pouczająca, ale nie chwytająca za serce - tak można mówić o inscenizacji Play Strindberg w wykonaniu Bradeckiego. Inscenizacja ta jest jednak świetnym impulsem do próby odpowiedzi na pytanie: "Czy taki sposób inscenizacji sztuki, jaki zaproponował reżyser jest nadal chętnie przyjmowany przez młode i młodsze pokolenie? Czy nie pozostanie ono jedynie konserwatywną sztuką dla tradycjonalistów, a wobec barwnych plastycznie i zróżnicowanych strukturalnie interpretacji "postmodernistycznych" nie pozostanie muzeum?
Co prawda przedstawienia w formie klasycznej są nadal modne i stanowi ona świetną oprawę dla sztuk Czechowa, Ibsena czy Dostojewskiego, jednak posługiwanie się scenicznym skrótem, korzystanie z określonej plastyki, nadawanie własnego stylu przedstawieniu, prezentacja własnego stanowiska poprzez literaturę, którą się bierze na warsztat, jest o wiele bardziej interesująca niż linearny, tradycyjny przekład bez odrobiny fantazji. Świadczy ona o inwencji i twórczych możliwościach reżysera.
Sądzę, że Bradecki mógł lepiej wyreżyserować dramat sprzed 35 lat, chociażby poprzez doprecyzowanie sytuacji pomiędzy trójką przyjaciół oraz bardziej nowatorską, a mniej "tendencyjną" scenografię. Mógł to zrobić nawet bez scenografii i specjalnych kostiumów z epoki, ale tak, żeby faktycznie "zagrać w Strindberga". Bradecki zagrał, ale - w Tradycję. Z drugiej strony - kto ma przesyt sztuki kojarzącej ze sobą białe misie i czerwone trupy, a takich w bród, znajdzie u Bradeckiego przytułek klasyki.
Play StrindbergTadeusz Bradecki
przekład: Zbigniew Krawczykowski
scenografia: Urszula Kenar
Obsada:
Edgar – Edward Linde-Lubaszenko
Alicja – Elżbieta Karkoszka
Kurt – Aleksander Fabisiak
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl )
Play StrindbergTadeusz Bradecki
przekład: Zbigniew Krawczykowski
scenografia: Urszula Kenar
Obsada:
Edgar – Edward Linde-Lubaszenko
Alicja – Elżbieta Karkoszka
Kurt – Aleksander Fabisiak
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl )
Słowa kluczowe: Strinberg, recenzja, taniec śmierci, stary teatr kraków krakow teatry recenzje