"Oresteja" Ajschylosa w reżyserii Jana Klaty
2008-03-11 21:51:03 | KrakówScena wysypana brunatnym żwirem, kurz, gęsta mgła i ostre światło - jak po katastrofie atomowej czy klęsce żywiołowej. Trzy wielkie, fabryczne wentylatory po prawej, wielka płachta materiału, która przy podświetleniu zmienia barwę i fakturę, ewokując skojarzenia z niebezpieczną otchłanią - po lewej. Z tyłu - szara ściana ze schodami, fragment dawnego domu (w ostatniej części spektaklu). Wcześniej stał tu pałac Atrydów. Teraz - pustka. Historię rodu Atrydów i sens tragedii zawarł Klata w ruchu, geście i słowie kolejnych postaci, które starają się porozumieć się z innymi i przyswoić serie zbrodni.
Podczas dosyć sztywnego tańca, przypominającego nieco występy rockmeanów, Klitajmestra (Anna Dymna), próbuje przeciwstawić się losowi. W brudnej, wysłużonej sukni ślubnej wygląda jak nieodnowiony pomnik dawnych czasów. Długo szuka gestu, który pomógłby jej odnaleźć się w zastanej rzeczywistości. Wracającego z pełnej okrucieństwa wojny Agamemnona (Jerzy Grałek), w kamizelce kuloodpornej i w wysokich butach, wita w zdenerwowaniu i z rozmachem (każe rozwinąć purpurowy dywan zwycięstwa. Aigistos (Juliusz Chrząstowski) odsłania w żwirze drogę krwi). Klitajmestra cierpi z powodu utraty Ifigenii, czuje się upokorzona przez męża. Na tym gruzowisku pojawia się również Kassandra (Małgorzata Gałkowska) w sukni z wypisaną wielkimi literami, przypominającą plakat przepowiednią przyszłości. Kassandra wydaje się obłąkana, jednak jej szaleństwo to nie choroba, lecz świadomość - wiedza o czasach przeszłych i przyszłej katastrofie. Kasandra próbuje wypowiedzieć, to, co wie. Wieszczka porusza się między szeptem a krzykiem, jąkaniem a czystym, donośnym śpiewem. Można usłyszeć pojedyncze słowa: dzieci, rodzina, krew, które ledwo przechodzą jej przez gardło. Nie może już się wypowiedzieć, jej moc skończyła się tak samo, jak upadł świat wartości w rodzie Atrydów.
Błazen, szaleniec, showman, kaleka niespełna rozumu to Aigistos (Juliusz Chrząstowski). Ajgistos przynosi na scenę obdarte z mięśni kręgosłup i żebra Agamemnona, które bezemocjonalnie prezentuje widowni, z których naśmiewa się i ironizuje. Ubrany w ślubny garnitur, bezczeszczący szczątki zmarłego, w rzeczywistości jest służącym Klitajmestry i boi się chóru. To przedstawiciel cynicznego, bezuczuciowego młodego pokolenia i kolejna ofiara wojny. Ważną rolę w spektaklu pełni również chór, złożony z pięciu Obywateli w garniturach (Bolesław Brzozowski, Piotr Grabowski, Andrzej Kozak. Jacek Romanowski, Magda Jarosz). Chór wyszedł spod gruzów brudny i zakurzony, nadal jednak posiada własne zdanie, komentuje przedstawione wydarzenia, manipuluje pozostałymi postaciami, podsuwa pomysł zemsty, jest złośliwy i groźny. Jest strażnikiem obalonego porządku i jednocześnie "gościem nie z tego świata", co zostało podkreślone poprzez momentami pantomimiczny, wyrazisty i znaczący ruch sceniczny.
Apollo (Błażej Peszek) z inscenizacji Klaty podobny jest do Robbiego Williamsa. To bożek popkultury, który podobnie jak Atena i Erynie nie rozpatruje zbrodni w kontekście tragicznym, lecz przy brawach rozentuzjazmowanej publiczności i pulsujących światłach, śpiewając z playbacku piosenkę "Feel", urządza swoje prowokacyjne show. Pokazuje również goły tyłek, w który klepie go Atena. Atena (Anna Radwan-Gancarczyk) w długiej, złotej sukni z odsłoniętymi plecami to gwiazda telewizyjnego show. Nie ma już w sobie nic z bogini: jest wyuzdana, kapryśna i podła. Jej świętość została sprofanowana. Dziewczynka w szkolnym mundurku i spódniczce, w białej koszulce z kołnierzem, białych podkolanówkach i z warkoczami to Elektra (Anna Radwan-Gancarczyk). Elektra buduje Agamemnonowi ołtarz z kartonu, na którym ustawia bezgłowe popiersie ojca (ciągnięte wcześniej przez nią na linie przez całą scenę), lalki i misie, fotografie. Dziecinna i konsekwentna jednocześnie. Wyraża swoje uczucia i oddaje ojcu cześć w taki sposób, w jaki nauczyła ją kultura masowa oraz na tyle, na ile pozwala jej wiek.
Podobnie "dziecinnie" postępuje najważniejsza postać dramatu - Orestes (Piotr Głowacki). W przeciwdeszczowej, przezroczystej pelerynie, w lakierowanych butach, z komiksem "The Punisher" ("Mściciel") pod pachą wygląda jak niegroźny supermen. Poprzez korzystanie ze wzorów kultury masowej próbuje dopasować się do roli mściciela, lecz budzi jedynie śmiech i litość. Nie tylko musi walczyć z trąbą powietrzną, wywołaną przez dmuchawy - wir powietrza spycha go na "piekielną ścianę" oraz zostaje "obiektem do przegłosowania" i zostaje ocalony przez Atenę, ponieważ ta lubi mężczyzn; nie tylko musi się zmierzyć z niegroźnymi, bo przypominającymi dziewczyny z girlsband, roznegliżowanymi Eryniami, którym z zadziwiającą lekkością opowiada o swojej zbrodni, ale przede wszystkim - musi się zmierzyć sam ze sobą. W ostatniej scenie, w koszulce z namalowanym, czerwonym "O", będącym nie tyle skrótem od imienia, co po prostu zerem, próbuje pozbierać myśli po apokalipsie, której być świadkiem i uczestnikiem. Orestes nie jest już człowiekiem, jest wrakiem człowieka i bardziej jak zwierzę: bezmyślny, pusty, nieczuły. Mechanicznie wyrzuca z siebie ostatnie zdania, jakby próbował jednocześnie przypomnieć sobie kim jest i usprawiedliwić siebie. "Szlam słów z mojego / Opuszczonego niczyjego ciała [...] / Do you remember. Do you? No, I'don't".
Spektakl Klaty rozgrywa się na kilku poziomach interpretacyjnych, dzięki po pierwsze: zastosowaniu oprawy kultury masowej, po drugie: odpowiedniemu (choć zubażającemu) dostosowaniu tekstu dramatu do sceny i uzupełnieniu go (fragment Materiałów do Medei Heinera Müllera), po trzecie: specyficznej gry aktorskiej, korzystającej z technik pantonimy i "efektu obcości" Brechta oraz ilustracyjno-aranżującej akcję oprawy muzycznej. Muzyka jest nie tylko tłem, wprowadzającym widza w stan niepokoju, ewokującym pytania, nie pozwalającym pozostać widzowi obojętnym, lecz również wymownym komentarzem. W spektaklu wykorzystano utwory tj.: Doom. A Sigh (Kronos Quartet), Feel (Robbie Williams), Classical Homicide (Dälek), Corpses as bedmates, Ghosts (Third Eye Foundation).
Klata zrezygnował z psychologizmu i antycznego widowiska i zdecydował się na formę bardziej uderzającą. Dzięki temu udało mu się ukazać m.in.: odarty ze świętości świat, ludzi, którym pozostaje tylko szaleństwo i rozpacz, zbrodnię, która nie przynosi ulgi, wzorce przejęte z popkultury, fałszywych bogów, proces narodzin szaleństwa, współczesne media, mechanizm przemocy, zagubienie człowieka. Język scenicznego obrazowania Klaty jest plastyczny i sugestywny, pełen metafor i dających do myślenia zestawień, korzystający z estetyki wideoklipów, teleturniejów i koncertów. Minusy? Klata nie mówi już o Oresteji, lecz poprzez nią - o nas. Być może upraszcza to kulturę antyczną, sprowadzając ją do sekwencji prowokujących i mocnych "obrazków", a odbierając jej "słowo", ale w przeciwieństwie do wielu klasycznych, nudnych realizacji i - jak zwykle u Klaty - nie pozwala pozostać obojętnym wobec tragedii dawnych i współczesnych.