„Ifigenia" w Starym Teatrze - klasyka
2009-03-23 11:34:55 | KrakówReżyser Michał Zadara wraz z dramaturgiem Pawłem Demirskim zachował formę tragedii antycznej, ale przekształcił ją i uzupełnił ją nowymi treściami.
Dzięki temu, że historia złożenia przez Agamemnona swojej córki Ifigenii w ofierze w dla powodzenia bitwy toczy się na terenie współczesnej bazy wojskowej, możemy łatwiej wczuć się w sytuacje postaci.
Ifigenia: córka Agamemnona i Klitajmestry, siostra Elektry, Chrysotemis i Orestesa. Przeznaczona jako ofiara dla Artemidy w Aulidzie w celu przebłagania bogini. Wróżbita Kalias miał wbić nóż ofiarny w serce dziewczyny. Artemida zstąpiła jednak z Niebios z łanią i kazała złożyć zwierzę zamiast dziewczyny. Ifigenia została jej kapłanką. To oczywiście tylko wstęp do znanej tragedii Eurypidesa. Wydaje się, że dziś wystawianie jej jest do pewnego stopnia szaleństwem. Dla większości widzów metrum antyczne nie jest proste w odbiorze i rozumieniu, zwłaszcza, kiedy akcja toczy się szybko. Trudno również z prawdziwą szczerością wniknąć w losy ówczesnych bohaterów. Również same inscenizacje są często nudne i ujęte w skonwencjalizowaną, archaiczną oprawę. Tego jednak nie doświadczą widzowie, którzy zechcą wybrać się na spektakl „Ifigenia..." w reżyserii Michała Zadary w Starym Teatrze.
Zadara zastosował metodę gry aktorskiej inną niż tradycyjna - metodę gry z dystansem, niemalże jak u Brechta. Wszystkie ruchy aktorów są perfekcyjnie wymierzone. Nic tu nie jest przypadkowe. Również mowa wydaje się prawie oddzielona od postaci: aktorzy mówią dokładnie, powoli, głośno i wyraźnie. Ponieważ posługują się antycznym metrum przez cały czas trwania spektaklu, wpadamy w ten sam rytm, wydaje się, jakbyśmy z jednej strony przenieśli się do starożytności, z drugiej strony - monotonny tok usypia nas nieco, nuży. Gra toczy się na wielkim, kwadratowym podium, umieszczonym po lewej stronie sceny i na samej scenie. Na ścianie tego podium wyświetlane są również napisy, dzięki czemu łatwiej rozeznać się w wartko toczącej się akcji. Są jeszcze dmuchawy, które wytwarzają zarówno wiatr, jak i szum, który starają się przekrzyczeć bohaterowie. Scenografia jest więc maksymalnie minimalistyczna - i to na korzyść. Dzięki temu sylwetki aktorów, ubranych zasadniczo jednolicie - w kremowej tonacji, mogą wycinać się na tle czerni. Mocniejszym akcentem jest np. czerwona sukienka Ifigenii.
Dwa „minusy" tego bardzo „stylowego", dobrego dramaturgicznie i jednocześnie precyzyjnego technicznie spektaklu: długość, która sprawia, że przy monotonnym toku i zdystansowanej, chłodnej grze po jakimś czasie zostajemy uśpieni samym rytmem oraz scena końcowa: obnażenie gry aktorów, pokazanie, że to wszystko, co widzieliśmy było jedynie zabawą grupy ludzi, która odbyła się któregoś wieczora - niedociągnięcie do końca, zerwanie iluzji. Ale to już kwestia osobistych upodobań. Spektakl Michała Zadary jest więc świetną okazją nie tylko do zaznajomienia się z antyczną formą podawczą, nie tylko do obejrzenia doskonałej, precyzyjnej gry aktorów, ale również do osobistego doświadczenia, jak sprawdza się nowoczesna formuła na teatr antyczny. Kolejny spektakl, który pokazuje szerokie możliwości twórcze młodego reżysera. Miejmy nadzieję, że takich spektakli i takich reżyserów będzie nam przybywać.
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl)