Co można zjeść w „Piekarni" Wojciecha Klemma?
2009-02-09 09:09:17 | KrakówPięcioro dzieci i brak możliwości ich wykarmienia, utrata przez wdowę Queck (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) mieszkania, a końcu - życia to główny temat nieznanej w Polsce, a przetłumaczonej specjalnie na zamówienie Starego Teatru sztuki Bertolta Brechta pod tytułem „Piekarnia".
Między farsą a tragedią
Wdowie Queck, tej ofiarze kapitalistycznego systemu na scenie towarzyszą: właściciel kamienicy i tytułowej piekarni Mciningcra (Zbigniew W. Kaleta), Agent Nieruchomości (Adam Nawojczyk), handlarz drewnem (Bogdan Brzyski), przedstawicielka Armii Zbawienia (Małgorzata Gałkowska), gazeciarz Meyer (Błażej Peszek) i trójka bezrobotnych-siłaczy (Grzegorz Grabowski, Marcin Kalisz, Krzysztof Wieszczek). Z jakim efektem udało się zainscenizować dzieło Brechta Wojciechowi Klemmowi, reżyserowi przedstawienia? Gra aktorów jest bardzo wyrazista, gesty jednoznaczne i pewne, ruch przemyślany i doskonale opracowany choreograficznie - w całym spektaklu nie znajdzie się sceny, w której aktorzy nie wiedzieliby, co robią i do czego dążą (a tak niestety często bywa w najnowszych, szybko „produkowanych" spektaklach). Sztuka Klemma jest świetnym przykładem zastosowania brechtowskiej „gry z dystansem". Technika ta obejmuje całość spektaklu, co jest niewątpliwym sukcesem, zważywszy na to, iż wielu reżyserów nie dba lub nie umie zadbać o jednolitość stylu gry. Klemm zastosował również zabieg skontrastowania postaci ze sobą np. wdowy Queck z chórem trzech bezrobotnych, co pozwoliło na wyostrzenie stanowisk, jak również na ciągłe balansowanie pomiędzy tragedią a farsą, której niejako „uosobieniami" były te (ale nie tylko te) postacie.
Funkcjonalna i estetyczna
Scenografię, ilustrującą dramat Brechta tworzy biały, obracany domek, pełniący różnorodne funkcje: terenu ćwiczeń fizycznych dla bezrobotnych, piekarni, domu mieszkalnego z leżakami i stolikiem na werandzie, miejsca, gdzie przesiaduje bezdomna wdowa Queck, miejsca koncertowania (Agent Nieruchomości występuje na dachu). W tle umieszczono również zespół muzyczny po prawej stronie, fragment pubu po lewej i fragment domu wdowy Queck po lewej na pierwszym planie, przypominający również zwykłą toaletę... Scenografia jest interesująca, funkcjonalna i estetycznie wykonana, a zarazem ewokuje szereg skojarzeń, związanych z biedą, życiem w slumsach itp.
Świetnym pomysłem w spektaklu są rockowe „songi". Bardzo silnymi i pięknymi głosami śpiewają wdowa Queck i przedstawicielka Armii Zbawienia. Żałosne jest wycie Queck równie jak jej życiowa sytuacja, a prowokacyjne wobec publiczności - pełne ufności wzywanie Jezusa przez ubraną na czarno, seksowną przedstawicielkę Armii Zbawienia wobec faktu, że Zbawiciel i tak nie nadchodzi... Również „songi" Agenta Nieruchomości wpisują się w porządek przedstawienia, chociaż nie podobała mi się końcówka spektaklu, kiedy ów drze się niemożliwie i demonicznie, wprowadzając bezrobotnych w rodzaj transu czy amoku (Bezrobotni ćwiczą pewien choreograficzny układ przez bodajże dziesięć minut, nogi plączą się, twarze spocone, oczy oszalałe, końca udręk nic nie zapowiada...) Końcówka mocna formalnie, ale czy oby mocna treściowo?
Bardzo ciekawa jest sceniczna adaptacja tekstu dokonana Brechta przez Wojciecha Klemma i Igora Stokfiszewskiego (dramaturg) - barwna, błyskotliwa, zabawna i chwilami chwytająca za serce (dzięki szczerej grze aktorów). Dobra na poziomie technicznym i na poziomie choreografii - Klemm wychodzi od ciała i przy ciele ludzkim sytuuje to wszystko, co związane jest z tematem biedy i bezrobocia, co jest ciekawym punktem wyjścia (i przy okazji dobrym wykorzystaniem wspomnianej już metody gry z dystansem). Jednak spektakl szyty jest zbyt grubymi szwami - oprócz bardzo dobrego zobrazowania fabuły, autorzy nie postawili przed sobą innego zadania dramaturgicznego: „rozpracowania" i pogłębienia poszczególnych tematów pojawiających się u Brechta, odnoszących się do jego poglądów społeczno-politycznych (socjalizujących), co w tym przypadku jest niezwykle istotne. Coś powiedzieli, a raczej - wykrzyczeli, ale bez esencjonalnych treści. Dużo tumultu i kondensacji - ciekawe, ale coś by się jeszcze w tej „Piekarni" „zjadło". Efekt? Kolejny spektakl obrazowy: prześmiewczy, odbierający nadzieję na „nadejście Zbawiciela", ukazujący jakieś ogólne stanowisko reżysera do Boga i „podłego, ziemskiego losu człowieka", ale za to bez specjalnego intelektualnego stosunku do przemyśleń autora dramatu. Można powiedzieć, że Dobrym człowiekiem z Seczuanu Brechta zapoczątkował Paweł Miśkiewicz „modę na Brechta", którego twórczość przed widzami Krakowa odkrywają kolejni reżyserzy. W Teatrze Nowym możemy oglądać Versus na podstawie W gęstwinie miast - bardzo dobry, w pewnym sensie „filmowy" spektakl Radosława Rychcika, a teraz „Piekarnia". A to cieszy. Mam wielką nadzieję na kolejne teatralne interpretacje i czekam z niecierpliwością.
Bertolt Brecht
PIEKARNIA
wersja sceniczna: Manfred Karge i Matthias Langhoff
reżyseria: Wojtek KLEMM
przekład: Monika MUSKAŁA
dramaturgia: Igor STOKFISZEWSKI
dekoracje: Mascha MAZUR
kostiumy: Julia KORNACKA
muzyka:Dominik STRYCHARSKI
choreografia: Efrat STEMPLER
światło: Torsten KÖNIG
wykonawcy:
Małgorzata GAŁKOWSKA, Małgorzata HAJEWSKA-KRZYSZTOFIK, Monika JAKOWCZUK, Beata PALUCH, Bolesław BRZOZOWSKI, Bogdan BRZYSKI, Grzegorz GRABOWSKI, Zbigniew W.KALETA, Marcin KALISZ, Wiktor LOGA-SKARCZEWSKI, Adam NAWOJCZYK, Błażej PESZEK, Krzysztof WIESZCZEK
premiera: 20 września 2008 r na Scenie Kameralnej
Alicja Jasiók
(alicja.jasiok@dlastudenta.pl)