Selectora dzień pierwszy
2009-06-08 10:40:03 | Kraków5 i 6 czerwca w Krakowie upłynął pod hasłem elektroniki i tanecznego indie. Na błoniach zagościł po raz pierwszy Selector Festival, który w tym roku przyciągnął ok. dziesięciu tysięcy osób.
Alter Art za zadanie postawił sobie zorganizowanie imprezy promującej szeroko pojmowaną elektronikę z naciskiem na jej taneczną odmianę. Otrzymaliśmy przegląd artystów oscylujących wokół techno, dance-punka, electro, grime'u i innych podobnych gatunków.
Line-up jak na pierwszą edycję był bardzo atrakcyjny. Kilkunastu artystów z zagranicy (w tym wielu w Polsce po raz pierwszy) i drugie tyle z kraju wystąpiło na trzech scenach zlokalizowanych pod olbrzymimi namiotami.
Pierwszego dnia na Cyan Stage wystąpili Dizzee Rascal, Fischerspooner, Franz Ferdinand i Röyksopp. O 19.00 publiczność zaczął rozgrzewać Dj Semtex, który kilkuminutowym dj-skim wstępem rozpoczął koncert Rascala. Chwilę później na scenie pojawił się Dizzee oraz wspomagający go Scope. Mając tylko godzinę, raper skupił się na najbardziej znanych utworach. Zaczęło się od He's Just a Rascal, które płynnie przeszło w cover The Ting Tings That's not My Name. Pojawiły się również fragmenty nadchodzącego albumu (Road Rage, Dirty Money), który ukazać ma się we wrześniu. Dizzee zapowiadał, że porzuca estetykę grime na rzecz popu i nowe utwory faktycznie brzmiały bardzo mainstreamowo. Na szczęście klasyki takie jak Sirens czy Fix Up, Look Sharp, pozostały „chropowate". Na koniec za sprawą Dance Wiv Me i Bonkers zrobiło się bardzo tanecznie, a Dizzee bez bisów zszedł ze sceny. Na uwagę zasługuje Dj Semtex, który ma tylko jedną rękę i crossfader obsługuje nosem bądź językiem, co na krakowskim koncercie można było zobaczyć.
O 21.00 główna scena zmieniła się nie do poznania. Na środku stanęły ruchome lustra, a wkoło kręciły się tancerki. To wszystko na potrzeby koncertu Fischerspoonera, który rozpoczął się kilka minut później. Obok tancerek pojawił się Casey Spooner z głową przyozdobioną wielkim, podświetlanym spodkiem. Koncert przybrał formę teatralno-baletowego widowiska. Poprzebierane panie do każdego utworu zmieniały położenie luster bądź pomagały przebrać się Spoonerowi. Wydaje się, że oprawa wizualna zepchnęła na drugi plan warstwę muzyczną, ponieważ odpowiedzialny za nią Warren Fischer w ogóle się nie zjawił, a muzyka leciała głównie z playbacku... Zamiast Fischera wystąpił Ian Pai, który pełnił funkcję reżysera całego widowiska, puszczając podkłady, ustawiają lustra i okazyjnie tańcząc. Całe widowisko nosiło nazwę Between the Worlds i promowało nowy album duetu Entertainment.
Przedostatni koncert na Cyan Stage przyciągnął do namiotu największą publiczność. Szkoci z Franz Ferdinand po raz trzeci wystąpili w Polsce i po raz trzeci dali rewelacyjny koncert. Franz Ferdinand był jedną z głównych gwiazd tegorocznego Selectora i jednocześnie najbardziej odstającym od reszty line-upu zespołem. Mimo tego przyjęty został najbardziej żywiołowo. Zaczęło się od Do You Want to z drugiego albumu. Później było kolejno No You Girls, The Dark of the Matinee, Live Alone i The Fallen. Alex Kapranos i spółka pokazali, że dobrze czują się zarówno w rockowym jak i w elektronicznym repertuarze. Syntezatory wprawdzie pojawiały się rzadko, ale w Live Alone, Ulysses i przede wszystkim w Lucid Dreams Kapranos i McCarthy zrobili z nich świetny użytek. Znalazło się też miejsce na trochę psychodelii rodem z lat sześćdziesiątych(40'). Pierwszą część koncertu zakończyło fenomenalne wykonanie Outsiders, w którym wszyscy muzycy dopadli perkusji. Na bis zespół zagrał Ulysses'a, Lucid Dreams i This Fire. Po ok. stu minutach Szkoci ostatecznie opuścili scenę.
Ostatnimi artystami, którzy dostali w posiadanie dużą scenę była grupa Röyksopp. Dwuosobowy skład wzbogacili okazyjnie pojawiający się basista oraz wokalistka Anneli Drecker. Norweski duet w Polsce wystąpił po raz pierwszy i zaserwował zgromadzonym fanom bardzo przekrojowy koncert. Najczęściej jednak można było usłyszeć fragmenty albumu Junior (The Girl and the Robot, Happy up Here, Röyksopp Forever, Vision One) W wersji live nowy repertuar brzmiał znacznie lepiej niż na płycie i nawet taki cukierkowy potworek jak Happy up Here wypadł całkiem nieźle. Koncert był niestety trochę nierówny. Nowe utwory wypadły bardzo dobrze( chociażby The Girl and the Robot) natomiast starszy materiał już gorzej (What Else is There?). Można mieć również wątpliwości co do stanu muzyków podczas koncertu. Torbjørn Brundtland między utworami wydzierał się do mikrofonu bądź śpiewał/krzyczał/zawodził „I love you Poland" co, po którymś kolejnym razie stawało się irytujące.
Pierwszy dzień festiwalu zakończył występ Deadmau5'a na Magenta Stage. Kanadyjski Dj dosłownie zmiażdżył małą scenę, grając niezwykle ciężkiego, przytłaczającego seta. Balansując pomiędzy techno, house'm i innymi klubowymi gatunkami, mimo późnej pory(3 nad ranem) rozruszał zgromadzoną publiczność, która usatysfakcjonowana, przed czwartą mogła wyruszyć do domów.
Na małej scenie wystąpili również polscy artyści w postaci grup Oszibarack i Loco Star. Największe uznanie należy się jednak muzykom z Kamp!, którzy zagrali o 18:00. Dla wielu było to bardzo pozytywne zaskoczenie, o czym świadczyły tłumy w namiocie. Panowie, sami chyba nie spodziewali się tak żywiołowego przyjęcia, bo przez cały koncert z ich twarzy nie schodził uśmiech.
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)