Prosimy o ciszę podczas koncertu!
2010-02-24 13:59:33 | KrakówTrudno jednoznacznie ocenić występ zespołu Ulver. Po piętnastu latach scenicznej absencji oczekiwania są niezwykle wysokie. Odbiór koncertów może być dwojaki. Podejście numer 1. – podchodzimy do koncertu bezkrytycznie i cieszymy się, że grupa w ogóle postanowiła zagrać. Podejście numer 2. – jesteśmy wybredni. Autor, któremu muzyka Ulvera jest bardzo bliska postara się stanąć gdzieś pośrodku.
Wcześniej jednak kilka słów o suportach. Polscy post-metalowcy z Tides From Nebula po raz kolejny pokazali klasę. Widać (i przede wszystkim słychać), że na polskiej scenie nie ma drugiego takiego zespołu. Zagrali bardzo energetyczny, półgodzinny koncert na światowym poziomie.
O jakimkolwiek poziomie trudno mówić przy okazji występu Void Ov Voices (chyba, że o poziomie decybeli). Wydawałoby się, że muzyka nie może boleć. Okazuje się, że jest to możliwe i Attila Csisar jest mistrzem w sprawianiu bólu dźwiękiem. I nie chodzi tu o ból w jakimś metaforycznym znaczeniu tylko o zwykły ból fizyczny. Podczas półgodzinnego występu Atilla mamrotał coś do mikrofonu, później przy użyciu samplera swoje mamrotanie zapętlał i tak w kółko. Problem polegał na tym, iż pod koniec poziom decybeli osiągnął absolutnie niestrawną dla ludzkiego ucha wysokość i wątpliwa przyjemność ze słuchania znikła całkowicie. Sprzedaż stoperów przed wejściem (jak na koncercie Sunn) pewnie rozwiązałaby problem.
Około 22:00 lekko ogłuszona publiczność w końcu miała szansę usłyszeć główną gwiazdę wieczoru. Dla muzyków przy okazji pierwszej trasy koncertowej największym wyzwaniem był chyba dobór utworów. Tym bardziej, że poszczególne albumy znacznie się od siebie różnią. Kristoffer Rygg i spółka skupili się na materiale wydanym po 2000 roku (z jednym wyjątkiem). Usłyszeć można było cztery utwory z ostatniego albumu Shadows of the Sun, trzy z Blood Inside, dwa z Perdition City plus kilka kompozycji z licznych epek. Dobór wydaje się obiektywny, ale kilka decyzji było ewidentnie nietrafionych. Na przykład trzyminutowy ekstrakt z trwającej w sumie 24 minuty kompozycji Silence Teaches You how to Sing, okazał się kompletnie „niekoncertowy”. Wątpliwości można mieć też do utworów z Shadows of the Sun, niezwykle kameralnych i osobistych i tym samym trudnych do wykonania na żywo. Za to do fragmentów Blood Inside i Perdition City nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń. Energia bijąca z tych kompozycji w wersji live była niesamowita i zadowoliła chyba nawet najbardziej wybrednych fanów. W tej sytuacji nawet kiepski wokal Garma w Porn Piece of Scars of Cold Kisses nie przeszkadzał. Znalazło się też miejsce na improwizację i zmianę aranżacji (Little Blue Bird, Let the Children Go). Z kolei wzbogacenie koncertowego składu o Dj-a utaneczniło niektóre nagrania (Operator).
Reakcje fanów na dobór utworów były różne, natomiast wszyscy mieli podobne zdanie jeśli chodzi o długość koncertu. 70 minut po piętnastu latach to jednak stanowczo za mało. Tym bardziej, że dobrego materiału nie brakuje (chociażby świetny album Themes from William Blake’s Marriage of Heaven and Hell, z którego zespół zagrał tylko krótki, trzyminutowy fragment). Wytłumaczenie „you had three bands, we don’t play encores” było bardzo, ale to bardzo naciągane. Aura niedostępności, od dawna towarzysząca Norwegom została częściowo przełamana po koncercie, kiedy muzycy wyszli do publiczności, rozdali autografy, a nawet dali się sfotografować. Nie obyło się bez problemów natury technicznej. Przez większość koncertu wokal był słabo słyszalny, a czasami instrumenty „zlewały się”. Podobnie strona wizualna. Światła były chwilami kompletnie niedopasowane do tego, co działo się na scenie. Szczególnie było to widać w kończącym występ Not Saved. Najbardziej kameralny i liryczny fragment wieczoru zagrany został przy oślepiającym białym świetle, które skutecznie zniszczyło atmosferę utworu.
W dalszym ciągu trudno jednoznacznie ocenić koncert. Można powiedzieć jedno. Kristoffer Rygg, Jørn H. Svćren i Tore Ylwizaker nie są bogami i powinni postarać się trochę bardziej.
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)
fot. www.myspace.com/ulver1