Pendragon w Krakowie
2008-10-22 15:29:37 | KrakówPrzed główną gwiazdą wieczoru wystąpiła polska grupa Believe. Zespół dał bardzo przyzwoity koncert, mimo tego iż musiał zmagać się ze słabym nagłośnieniem i ciasnotą na scenie. Szczególnie interesująco zaprezentował się nowy wokalista grupy - Karol Wróblewski, który wprowadził dużo energii do muzyki zespołu. Usłyszeliśmy kilka kompozycji z ostatniej płyty zespołu Hope to See Another Day oraz dwa premierowe utwory. Po 40-stu minutach grupa zeszła ze sceny i rozpoczęło się oczekiwanie na główną atrakcję wieczoru.
Niespełna 10 minut później światła ponownie zgasły a na ekranie z tyłu sceny można było zobaczyć krótki, retrospektywny filmik obrazujący trzydziestoletnią karierę zespołu. Po kilku minutach na scenie pojawili się kolejno Clive Nolan, Nick Barett, Scott Higham i Peter Gee po czym koncert na dobre się rozpoczął.
Zaczęło się bardzo dynamicznie od Walls Of Babylon z płyty Window of Life. Zaraz potem Nick Barett ubrany w trampki i krótkie spodenki wylewnie przywitał publiczność i wyraził żal, że ostatnio w Krakowie pojawił się aż osiem lat temu. Następnie zapowiedział pierwszy z rarytasów tego wieczoru - utwór Circus z debiutanckiego albumu grupy. Setlista krakowskiego koncertu była zgodnie z zapowiedziami przekrojowa i obfitowała w utwory grane rzadko. Nie zabrakło jednak dobrze znanych kompozycji takich jak The Shadow czy Nostradamus. Zespół promował swoje najnowsze dzieło - album Pure, z którego usłyszeliśmy trzy utwory. Najlepiej wypadł The Freak Show, w którym grupa zaprezentowała się z ostrzejszej strony. Sam koncert również był bardziej energetyczny niż materiał studyjny, a to za sprawą nowego perkusisty, który prezentuje znacznie szybszy i ostrzejszy styl grania niż jego poprzednik. Podczas występu panowała niesamowita atmosfera.
Muzycy mimo 30-letniego stażu na scenie nie zdradzali zmęczenia, śmiali się i nawiązali świetny kontakt z publicznością. Po dwóch godzinach zeszli ze sceny, ale tylko na chwilę. Publiczność, głośno skandując nazwę zespołu bardzo szybko przywołała grupę spowrotem. W tym momencie zaczęła się właściwie druga część koncertu bo zamiast planowanych dwóch bisów zespół zagrał cztery utwory w tym kompletną, dwudziestominutową suitę Queen Of Hearts, która zakończyła koncert. Chwilę wcześniej podczas utworu 2AM Nick Barett zszedł ze sceny i śpiewając, zaczął przechadzać się między oszołomionymi widzami, którzy rozstępowali się tworząc przejście.
Koncert w sumie trwał niecałe trzy godziny i trzeba zaznaczyć, że były to trzy godziny muzyki na najwyższym poziomie, pełnej energii i zagranej z prawdziwą pasją. Trudno było znaleźć tego wieczoru jakiekolwiek niedociągnięcia czy to techniczne czy artystyczne. Nawet problem z gitarą w utworze Eraserhead i wizualizacje przypominające teledysk rodem z lat osiemdziesiątych nie były w stanie zepsuć ogólnego wrażenia.
Krzysztof Sokalla