Konstelacja Lutosławski
2009-11-03 12:56:35 | KrakówZanim jednak koncert się rozpoczął, na scenie filharmonii pojawił się Krzysztof Zanussi, który podpierając się fragmentami filmowej i książkowej biografii kompozytora oraz kilkoma anegdotami, krótko opowiedział o bohaterze wieczoru.
Koncert z racji doboru instrumentarium i muzyków, daleki był od suchego odgrywania kompozycji Lutosławskiego. Niektóre utwory owszem pojawiły się w całości, lub w nieznacznie zmienionej formie, jednak najczęściej stanowiły tylko punkt wyjścia do eksperymentów.
A eksperymenty były wielorakiego rodzaju. Począwszy od „tradycyjnych” improwizacji wykonywanych przez Możdżera i Bauera, poprzez elektroniczne podbarwianie kompozycji, na zupełnej dekonstrukcji skończywszy. Pianista i wiolonczelista mogli wydawać się głównymi gwiazdami wieczoru, jednak największą władzę na scenie miał Bunio. Na bieżąco modyfikował brzmienie instrumentów swoich kolegów, sprawiając, że fortepian brzmiał jak konsola do gier, a wiolonczela przypominała gitarę elektryczną. W przypadku, kiedy zostawiał cudze instrumenty w spokoju, zajmował się konstruowaniem elektronicznego tła, które czasami tak naprawdę wychodziło na pierwszy plan. Oprócz tego w utwory wplatane były zsamplowane wypowiedzi Lutosławskiego, będące swoistym komentarzem zza grobu.
Koncert od strony muzycznej był bardzo eklektyczny. Począwszy od muzyki współczesnej, która przewijała się przez cały wieczór, poprzez jazzowe improwizacje, na całym wachlarzu gatunków elektronicznych skończywszy. Muzyka Lutosławskiego podana w taki sposób zabrzmiała tego wieczoru bardzo świeżo. Na taką „współczesność” ze zdziwieniem reagowała starsza część publiczności. Trudno zresztą się dziwić, jeśli z głośników płynęła muzyka, która za czasów kompozytora jeszcze nie istniała.
Krzysztof Sokalla
(krzysztof.sokalla@dlastudenta.pl)